środa, 30 lipca 2014

Pamiętamy


Wielkimi krokami zbliża się 70 rocznica najtragiczniejszego dla Polski wydarzenia II Wojny Światowej. 50 tysięcy młodych ludzi w tym kobiety i dzieci stanęło do walki z hitlerowskim okupantem. Wszyscy znamy tę historię ze szkoły.
Aby jednak dobrze zrozumieć kontekst historyczny tego wydarzenia powinniśmy cofnąć się do samych początków realizacji akcji "Burza", czyli do operacji "Ostra Brama".Działo się to miesiąc wcześniej - 7 lipca. Oddziały Armii Krajowej rozpoczęły akcję odbicia Wilna przed Sowietami analogicznie jak miało to miejsce w Warszawie. Po nieudanej operacji dowództwo Armii Czerwonej z początku skorzystało z pomocy Polaków, którzy po zajęciu Wilna zostali w radzieckim stylu zlikwidowani.
Koniec lipca - Sowieci zbliżają się do Warszawy. AK dysponuje 7 tys. sztuk broni palnej (w większości pistolety), 50 szt. broni przeciwpancernej, kilkoma zespawanymi z blachy 3mm pojazdami pancernymi i mnóstwem koktajli Mołotowa. Mimo opłakanej sytuacji Dowództwo AK uznaje, że dla Polaków najważniejszy jest honor, dlatego postanawia rozpocząć atak i wyżebrać jakąś pomoc od Sowietów, którzy jak napisałem akapit wyżej zawsze wiernie, ramię w ramię walczyli z Polakami albo od Aliantów zachodnich kilka tysięcy kilometrów dalej.
Niemcy poszli przyszli ruscy, a ja pytam kto ma teraz walczyć o jakąś normalność w tym kraju? Jak można nie nazwać doprowadzenia do tego zdradą stanu i nie żądać za to rozstrzelania?


Źródła:
https://www.youtube.com/watch?v=ZOuG8dqLUho
http://powstanie.pl/

Zdjęcie:
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Powstanie_Warszawskie_film_1.jpg

środa, 11 czerwca 2014

"kłamie inkaust, krew jest szczera"


Jak powiedział redaktor Michalkiewicz w teorie spiskowe wierzyć nie wolno, chyba że liczymy się z wykluczeniem z grona ludzi rozumnych i przyzwoitych. Ten mechanizm tyczy się wielu innych zagadnień. Nie wolno wierzyć również w to, że jakaś część świata może przestać funkcjonować w taki sposób w jaki, w ogólnie przez ludzi rozumnych i przyzwoitych zaakceptowanym wyobrażeniu, funkcjonuje.

Przykładem takiego mechanizmu może być zdarzenie z ostatnich dni. Podpisanie Deklaracji Wiary było okazją do wyszczekania się lewackich gryzipiórków. Co prawda deklaracja stanowiła wyraźnie, że Prawo Boże (czyt.: "to, w co my wierzymy, że jest Prawem Bożym") stoi ponad prawem ludzkim, ale "no przecież lekarze nie przestaną leczyć z tego powodu... Deklaracja? No co pan? Przecież to dla jaj takie podpisali...". Jeśli już jesteśmy przy wątku psychologicznym nie sposób nie zauważyć w takich wypowiedziach zjawiska zwanego projekcją. Sam byłem zdumiony jak szybko prof. Chazan udowodnił nam wszystkim jak bardzo się mylimy. 

Jak to jest, że nie jesteśmy w stanie nie chcemy dopuścić do naszej świadomości faktu, że jak ktoś podpisuje taką deklarację, to dokona wszelkich starań żeby uniemożliwić zabieg, który uważa za niemoralny? Redaktor Terlikowski argumentuje, że wskazanie innego lekarza, który dokona zabiegu będzie współudziałem i ma rację. Takie trudne do wywnioskowania? Ja okazałem się na to za głupi, ale nie aż tak głupi, żeby się zdziwić tym, że lekarz naczytawszy się nieodpowiednich książek postanowił polecieć sobie z pacjentką w kulki.

Pomyślmy o tym następnym razem gdy z kolei Helsińska Fundacja Praw Morderców i Złodziei wpadnie na inny równie genialny pomysł, albo antyglobaliści stwierdzą, że należy podpalać rzeźnie, bo ubój jest nieetyczny.

piątek, 16 maja 2014

PKiN do rozbiórki

"Postawiłbym pomnik tej postaci", jak powiedział mało znany w Polsce Wadim Demczog o dr niech go piekło pochłonie* Goebbelsie "Pomnik od słowa <<pomnieć>>" (po rosyjsku brzmi lepiej), żeby nikt nigdy nie zapomniał ostatnich scen z filmu "Upadek". PKiN im. niech go piekło pochłonie* Józefa Stalina jest pomnikiem swojego patrona i słusznie. Stoi w centrum stolicy i widać go z każdego wjazdu do Warszawy i słusznie. Białą niegdyś elewację pokrywa tak gruba warstwa brudu, że nigdy nie domyśliłbym się, że była kiedyś biała i bardzo słusznie. Pomnik Stalina powinien tak właśnie wyglądać: wielki, potężny i zapuszczony, jako symbol tego, że stalinizmu już nie ma i miejmy nadzieję nigdy i pod żadna postacią już nie będzie.

* Nie chcę być posądzony o propagowanie.



https://www.youtube.com/watch?v=K9wckMNEQoY

dla rozyjskojęzycznich:
https://www.youtube.com/watch?v=OTPBwr2IRDM








zdjęcia:
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Stalin_lg_zlx1.jpg

http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Pa%C5%82ac_Kultury_i_Nauki_%E2%80%93_mpolkowski.jpg?uselang=pl

piątek, 11 kwietnia 2014

Dallas Buyers Club / Witaj w klubie (2013) - Recenzja


Jest to oparta na faktach historia człowieka walczącego ze służbami, które postanowiły go zabić. Te służby to nie FBI, nie CIA ani nawet nie No Such Agency, a administracja żywności i leków. Ron (Matthew McConaughey) stwierdza jednak, że nie jest bydlęciem, więc porzuca pierwotny zamysł wciągnięcia takiej ilości koksu jaką jest w stanie wciągnąć w ciągu miesiąca, który mu wyliczono i postanawia walczyć. Omijając, a czasami łamiąc prawo walczy o swoje życie z najmniej podejrzaną o powodowanie śmierci tysięcy ludzi agencją na terenie USA.

środa, 9 kwietnia 2014

Czy Janowicz naprawdę ma rację?

Janowicz ma rację, ale nie do końca. Janowicz ma rację, że jeżeli sportowiec, tak jak to jest w artykule opisane, swoim własnym wysiłkiem coś zdobywa, to wara komukolwiek od tego. Jednak Janowicz pyta: „Kim jesteście, że macie oczekiwania? […] Co takiego robicie?” To może ja odpowiem: jesteśmy obywatelami i płacimy podatki.
Dziennikarz jak każdy podatnik ma nie tylko prawo, ale i obowiązek zapytać na co idą nasze pieniądze. „Nasz dziennik” oczywiście manipuluje faktami sugerując Ministrowi nieuczciwe przedstawianie faktów, ponieważ 1200 zł miesięcznie, to właśnie 60 tys. na przestrzeni czterech lat, więc Minister powiedział prawdę. Jeśli zawodnik Janowicz nie ma ochoty wysłuchiwać czyjegokolwiek narzekania i 1200 zł używa w ciągu miesiąca jako papieru toaletowego, to niech z tego zrezygnuje, znajdzie sponsora, jedzie za granicę, jego sprawa i niech sam płaci za korty i wszystko co mu miasto zapewnia. Dopóki bierze ode mnie choćby 10% na swoją działalność, pytam i będę pytał na co idzie każda złotówka.
Janowicz narzeka, że Zbigniew Bródka musi trenować za granicą. Zapowiadał, że jeżeli nie powstanie tor łyżwiarski w Polsce, to zrezygnuje z reprezentowania nas. Czyżby cały kraj miał Bródkę tak głęboko gdzieś, że nikt nie chce dać mu swoich własnych pieniędzy na jego starty. Wszyscy sponsorzy, kibice, kluby? Wszyscy? Jeśli tak, to może nie jest wart tych pieniędzy skoro pies ze złamaną nogą się min nie zainteresował. Jeśli jednak ma wokół siebie grono ludzi, którym zależy na jego karierze, to w czym problem?
Pieniądze na sport są i to duże, utrzymanie jednego oddziału COS kosztuje 10 mln, a doba zaczyna się tam od 90 zł w trójce + sala 50zł/h (wszystko +/- 30% zależnie od wielu czynników). Pokoje może są z kiblami, ale Sheraton, to to jednak nie jest. Słowem: kosztuje tyle co wszędzie (w tym standardzie), a dopłaca się do tego 10 mln od ośrodka.
Jeżeli jednak zawodnicy zrobią to, czym grożą przez cały czas, pomacham im chusteczką na pożegnanie i będę życzył jak najlepiej. Nie będziemy mieli reprezentacji w łyżwiarstwie szybkim, polo, golfie i pici polo na żużlu? C'est la vie. Nie będziemy mieli Reprezentacji Polski w Piłce Nożnej proporcjonalnej do naszego PKB? USA jest od zawsze (z małymi przerwami na ZSRR) na pierwszym miejscu w klasyfikacji medalowej IO. Na drugim miejscu są ostatnio Chiny. Najlepszą reprezentacją w piłce nożnej może pochwalić się ZSRR. Czy czterdziestomilionowa Polska musi koniecznie mieć lepszą reprezentację? Jesteśmy 25 oczek przed Chinami – 1/6 świata! Czy naprawdę za każdym sukcesem jakiegoś człowieka w niszowej dyscyplinie zamiast się cieszyć, że mu się udało, narzekamy, że w Polsce nie ma torów do curlingu i saneczkarstwa. Nie ma, nie będzie i co z tego?
Czy z powodu takiego Małysza o zasięgu ogólnokrajowym choć 1% dzieciaków ruszyło to, co mają najcięższe sprzed komputerów? Nie mówcie mi, że odciągnął Kamila Stocha, bo Stoch oddał pierwszy skok, kiedy Małysz zajął 46. miejsce w Mistrzostwach Świata Juniorów w Breitenwang. Nawet taki Tomasz Majewski, który opowiadał w wywiadach jakim tanim sportem jest pchnięcie kulą, nie był w stanie przekonać mas młodych ludzi do tego sportu. Nie potrzebni nam są żadni wyczynowcy, a kultura sportu. W Stanach na zawody wewnątrzszkolne przychodzą rodziny z dziećmi, a cheerleaderki przygotowują się do występów w przerwach miesiącami. U nas, na zawodach międzyszkolnych z najlepszą drużyną w Warszawie za trybuny służyły drabinki, które to trybuny były wypełnione w 30%. Na zawodach lokalnych drużyn piłki nożnej jest więcej zawodników niż kibiców. Kubica? Kowalczyk ze złamaną stopą? Małysz? Czy ktoś z nich był w stanie zmienić stan rzeczy? Wyniki sportowe na światowym poziomie są jedynie efektem pracy u podstaw, a nigdy przyczyną. Gdyby było inaczej mielibyśmy skocznie narciarskie na co drugim pagórku i na co drugim WFie, a Amerykanie nie byliby narodem największych obywateli na świecie.
Jeśli nie oni, to kto? Rząd? Chcecie mi powiedzieć, że młody człowiek nie ma gdzie pograć w piłkę? Powiedzcie to Brazylijczykom. Powiedzcie to w Queens, albo na Bronksie. Orliki, które może i nie są skrajnie kretyńskim pomysłem niczego nie załatwią. Nie rząd, nie celebryci, nie Matka Boska, ale Ty i tylko Ty możesz coś z tym zrobić. Tak, Ty, do Ciebie mówię. I do Ciebie. Do Ciebie też. Rusz swoją ciężką dupę i wyjdź pouprawiać jakiś sport, a kiedy opanujesz go na tyle, żeby z dzieckiem móc pograć, to wyciągnij syna, córkę, młodszego brata i pograj z nim. Zabierz do klubu sportowego, pokaż jak inni ćwiczą, sam daj dobry przykład. Schowaj kluczyki od samochodu, nie wydawaj pieniędzy na bilet komunikacji miejskiej, wsiądź na rower. Jeśli ja ważąc 114 kg dojeżdżałem do dziewczyny 13 km, a mój ojciec będąc w wieku, w jakim zazwyczaj się jest będąc ojcem studenta, 7km do pracy, to Ty też możesz. Zamiast prosić rząd, żeby zabrał Ci Twoje pieniądze i wydał 40% z nich na 30% dofinansowania w ramach zimy w mieście, która w 80% przypadków organizuje zajęcia o frekwencji liczonej na palcach jednej ręki, zabierz dziecko na jakieś boisko. Wiem, że są szkoły, które rzeczywiście pełnią funkcje świetlicy w ramach tej akcji, ale na jedną taka szkołę przypadają 4 OSiRy, w których musiałem sam odbijać piłkę od tablicy, bo nikt inny nie przyszedł.

Jeżeli więc nie jesteś sparaliżowany od pasa w dół (nie wiem, czy to taki poważny powód) i nie masz bardzo ważnej strony z demotywatorami do przejrzenia, to, jak już pisałem, rusz dupę i daj przykład.

artykuł:
http://www.naszdziennik.pl/mysl-felieton/74033,janowicz-ma-racje.html#.U0TWH6ntnbw.facebook


poniedziałek, 24 lutego 2014

Biedny Mariuszek T.


Czytając pewien artykuł, o pewnym głośnym mordercy, który niedawno wyszedł z więzienia, a Którego Imienia Nie Wolno od Jakiegoś Czasu Wymawiać zastanowiły mnie opinie psychiatrów (m.in. Lwa Starowicza), a przede wszystkim praktyka sądów we wszystkich krajach świata, dotycząca rozumienia paragrafów takich jak ten:

Nie popełnia przestępstwa, kto, z powodu choroby psychicznej, upośledzenia umysłowego lub innego zakłócenia czynności psychicznych, nie mógł w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem. (Art. 31. § 1. KK)

Psychiatra orzeka teraz (rychło w czas), że ten artykuł dotyczy Mariusza T. Znaczy to tyle, że człowiek może być na tyle normalny, żeby pracować jako nauczyciel w szkole, stykać się z dziesiątkami ludzi codziennie, prowadzić zajęcia dydaktyczne nie wzbudzając jakichkolwiek podejrzeń, że jest niepoczytalny, a psychiatra może teraz orzec, że ten człowiek nie był w stanie rozpoznać znaczenia wsadzenia komuś noża między żebra (czy jak to się tam stało). What the fuck??? Mam uwierzyć, że T. miał zbyt mało wiedzy o świecie, żeby to zrozumieć.

Czy człowiek w dzisiejszych czasach już aż tak bardzo nie odpowiada za siebie, żeby prowadzić normalne życie, jak każdy z nas i nie odpowiadać, za swoje czyny? Jeśli tak, to pozostaje mi tylko czekać, aż prokrastynacja zostanie uznana za chorobę psychiczną kwalifikującą do renty. Zabawne? Mnie to jakoś nie bawi, tak samo jak nie bawi mnie fakt, że Mariusz T. zostanie niedługo uznany za ofiarę totalitarnego systemu. Obym nie wykrakał.

http://blog.milczarek.eu/2014/02/mariusz-t-niewinny/
Zdjęcie:
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/co-czeka-mariusza-trynkiewicza-w-osrodku-w-gostyninie-luksusy-dla-bestii-zdjecia_378560.html

czwartek, 16 stycznia 2014

o niektórych ziołach




Ladies and Gentlemen. Na naszych oczach rodzi się historia. Właśnie rozpoczął się początek końca prohibicji. Wydaje się, że wszystko już na ten temat powiedziano, ale czy na pewno? Korzystając z okazji i ja coś napiszę. Przypomnijmy krótko co już zostało powiedziane:



- karanie nie zwalcza nałogów
- nie należy karać tylko edukować
- młodzi ludzie nie mają perspektyw
- duży jestem i moja sprawa robię ze swoim życiem
- tylko mafie się bogacą
- jak zalegalizujemy, to ludzie się uzależnią
- trzeba chronić dzieci przed dostępem

Fakty fakty jak mawiała moja babcia historyczka zacierając palce jak Żyd na targowisku. Cofnijmy się najpierw do czasów sprzed prohibicji. W XIX w. dostęp do narkotyków był powszechny (pomijając embarga na opium). Dawka morfiny kosztowała mniej więcej tyle co dziś nielegalna działka amfetaminy. Edukacja leżała i nie miała siły krzyczeć. Nawet ludzie elit twierdzili, że kokaina jest dobrym lekarstwem na wszystkie choroby od impotencji po raka. Problem narkomanii dotyczył jednak garstki tejże elity, mimo że zwykli ludzie, którzy mieliby perspektywy dzisiejszej emerytki żyjącej za 800 zł uznaliby je za świetlaną przyszłość – jest co jeść i ciepło – nie każdy miał wtedy tak dobrze.
Dzieci, które już od starożytności przeżywały okres buntu i konfliktu pokoleń i, jak to opisywał Ferenc Molnár w Chłopcach z Placu Broni, próbowały wszystkiego, mając narkotyki w zasięgu ręki (dzieci posyłano do apteki) jakoś nie ćpały tak jak dzieje się to dzisiaj.
Jak więc to wygląda dzisiaj? Spójrzmy na cztery współczesne problemy: młodocianych alkoholików, młodocianych narkomanów, dorosłych alkoholików i dorosłych narkomanów. Problem tych pierwszych i ostatnich jest wielokrotnie mniejszy niż pozostałych. Dostępność alkoholu i narkotyków jest de facto bardzo podobna.
Że sytuacja czarnego rynku narkotyków jest niemal identyczna jak sytuacja czarnego rynku alkoholu za czasów prohibicji, to chyba wszyscy widzimy.
Jak mawia Mariusz Max Kolonko, takie są fakty, teraz moja opinia w tej sprawie.
Po pierwsze. Człowiek dorosły przechodząc przez ulicę naraża się na przejechanie przez samochód, a pijąc alkohol naraża się na to, że zostanie pijakiem. Naraża się na to świadomy konsekwencji i w jego interesie jest, przechodzenie na zielonym świetle i picie z umiarem. Jeśli ktoś zapił się albo zabił, jest to jego wina i powinien teraz ponieść konsekwencje.
Po drugie. Co z dziećmi? Dziećmi przecież trzeba się zaopiekować, bo są małe. O ile fakt brania narkotyków przez Jasia Kowalskiego jest jakąś tam jeszcze tajemnicą, o tyle fakt picia alkoholu jest już tajemnicą poliszynela. Kiedy rodzice dowiadują się, że ich dziecko bierze narkotyki najczęściej jest już za późno. Raz, że dziecko boi się iść do poprawczaka i ukrywa się z narkotykami jak tylko potrafi, nawet przed rówieśnikami. Dwa, że rodzice zazwyczaj nie wiedzą jak wygląda człowiek po marihuanie, czy amfetaminie, bo skąd? Kiedy dziecko za dużo pije, a nawet jeśli pije okazjonalnie, rodzice błyskawicznie się o tym dowiadują. Bardzo bym chciał, żeby rodzice dowiadywali się o problemach swojego dziecka jak najwcześniej.
Podsumowanie? Mniejsza o kompozycję trójdzielną. Podsumujcie sobie sami.