środa, 9 kwietnia 2014

Czy Janowicz naprawdę ma rację?

Janowicz ma rację, ale nie do końca. Janowicz ma rację, że jeżeli sportowiec, tak jak to jest w artykule opisane, swoim własnym wysiłkiem coś zdobywa, to wara komukolwiek od tego. Jednak Janowicz pyta: „Kim jesteście, że macie oczekiwania? […] Co takiego robicie?” To może ja odpowiem: jesteśmy obywatelami i płacimy podatki.
Dziennikarz jak każdy podatnik ma nie tylko prawo, ale i obowiązek zapytać na co idą nasze pieniądze. „Nasz dziennik” oczywiście manipuluje faktami sugerując Ministrowi nieuczciwe przedstawianie faktów, ponieważ 1200 zł miesięcznie, to właśnie 60 tys. na przestrzeni czterech lat, więc Minister powiedział prawdę. Jeśli zawodnik Janowicz nie ma ochoty wysłuchiwać czyjegokolwiek narzekania i 1200 zł używa w ciągu miesiąca jako papieru toaletowego, to niech z tego zrezygnuje, znajdzie sponsora, jedzie za granicę, jego sprawa i niech sam płaci za korty i wszystko co mu miasto zapewnia. Dopóki bierze ode mnie choćby 10% na swoją działalność, pytam i będę pytał na co idzie każda złotówka.
Janowicz narzeka, że Zbigniew Bródka musi trenować za granicą. Zapowiadał, że jeżeli nie powstanie tor łyżwiarski w Polsce, to zrezygnuje z reprezentowania nas. Czyżby cały kraj miał Bródkę tak głęboko gdzieś, że nikt nie chce dać mu swoich własnych pieniędzy na jego starty. Wszyscy sponsorzy, kibice, kluby? Wszyscy? Jeśli tak, to może nie jest wart tych pieniędzy skoro pies ze złamaną nogą się min nie zainteresował. Jeśli jednak ma wokół siebie grono ludzi, którym zależy na jego karierze, to w czym problem?
Pieniądze na sport są i to duże, utrzymanie jednego oddziału COS kosztuje 10 mln, a doba zaczyna się tam od 90 zł w trójce + sala 50zł/h (wszystko +/- 30% zależnie od wielu czynników). Pokoje może są z kiblami, ale Sheraton, to to jednak nie jest. Słowem: kosztuje tyle co wszędzie (w tym standardzie), a dopłaca się do tego 10 mln od ośrodka.
Jeżeli jednak zawodnicy zrobią to, czym grożą przez cały czas, pomacham im chusteczką na pożegnanie i będę życzył jak najlepiej. Nie będziemy mieli reprezentacji w łyżwiarstwie szybkim, polo, golfie i pici polo na żużlu? C'est la vie. Nie będziemy mieli Reprezentacji Polski w Piłce Nożnej proporcjonalnej do naszego PKB? USA jest od zawsze (z małymi przerwami na ZSRR) na pierwszym miejscu w klasyfikacji medalowej IO. Na drugim miejscu są ostatnio Chiny. Najlepszą reprezentacją w piłce nożnej może pochwalić się ZSRR. Czy czterdziestomilionowa Polska musi koniecznie mieć lepszą reprezentację? Jesteśmy 25 oczek przed Chinami – 1/6 świata! Czy naprawdę za każdym sukcesem jakiegoś człowieka w niszowej dyscyplinie zamiast się cieszyć, że mu się udało, narzekamy, że w Polsce nie ma torów do curlingu i saneczkarstwa. Nie ma, nie będzie i co z tego?
Czy z powodu takiego Małysza o zasięgu ogólnokrajowym choć 1% dzieciaków ruszyło to, co mają najcięższe sprzed komputerów? Nie mówcie mi, że odciągnął Kamila Stocha, bo Stoch oddał pierwszy skok, kiedy Małysz zajął 46. miejsce w Mistrzostwach Świata Juniorów w Breitenwang. Nawet taki Tomasz Majewski, który opowiadał w wywiadach jakim tanim sportem jest pchnięcie kulą, nie był w stanie przekonać mas młodych ludzi do tego sportu. Nie potrzebni nam są żadni wyczynowcy, a kultura sportu. W Stanach na zawody wewnątrzszkolne przychodzą rodziny z dziećmi, a cheerleaderki przygotowują się do występów w przerwach miesiącami. U nas, na zawodach międzyszkolnych z najlepszą drużyną w Warszawie za trybuny służyły drabinki, które to trybuny były wypełnione w 30%. Na zawodach lokalnych drużyn piłki nożnej jest więcej zawodników niż kibiców. Kubica? Kowalczyk ze złamaną stopą? Małysz? Czy ktoś z nich był w stanie zmienić stan rzeczy? Wyniki sportowe na światowym poziomie są jedynie efektem pracy u podstaw, a nigdy przyczyną. Gdyby było inaczej mielibyśmy skocznie narciarskie na co drugim pagórku i na co drugim WFie, a Amerykanie nie byliby narodem największych obywateli na świecie.
Jeśli nie oni, to kto? Rząd? Chcecie mi powiedzieć, że młody człowiek nie ma gdzie pograć w piłkę? Powiedzcie to Brazylijczykom. Powiedzcie to w Queens, albo na Bronksie. Orliki, które może i nie są skrajnie kretyńskim pomysłem niczego nie załatwią. Nie rząd, nie celebryci, nie Matka Boska, ale Ty i tylko Ty możesz coś z tym zrobić. Tak, Ty, do Ciebie mówię. I do Ciebie. Do Ciebie też. Rusz swoją ciężką dupę i wyjdź pouprawiać jakiś sport, a kiedy opanujesz go na tyle, żeby z dzieckiem móc pograć, to wyciągnij syna, córkę, młodszego brata i pograj z nim. Zabierz do klubu sportowego, pokaż jak inni ćwiczą, sam daj dobry przykład. Schowaj kluczyki od samochodu, nie wydawaj pieniędzy na bilet komunikacji miejskiej, wsiądź na rower. Jeśli ja ważąc 114 kg dojeżdżałem do dziewczyny 13 km, a mój ojciec będąc w wieku, w jakim zazwyczaj się jest będąc ojcem studenta, 7km do pracy, to Ty też możesz. Zamiast prosić rząd, żeby zabrał Ci Twoje pieniądze i wydał 40% z nich na 30% dofinansowania w ramach zimy w mieście, która w 80% przypadków organizuje zajęcia o frekwencji liczonej na palcach jednej ręki, zabierz dziecko na jakieś boisko. Wiem, że są szkoły, które rzeczywiście pełnią funkcje świetlicy w ramach tej akcji, ale na jedną taka szkołę przypadają 4 OSiRy, w których musiałem sam odbijać piłkę od tablicy, bo nikt inny nie przyszedł.

Jeżeli więc nie jesteś sparaliżowany od pasa w dół (nie wiem, czy to taki poważny powód) i nie masz bardzo ważnej strony z demotywatorami do przejrzenia, to, jak już pisałem, rusz dupę i daj przykład.

artykuł:
http://www.naszdziennik.pl/mysl-felieton/74033,janowicz-ma-racje.html#.U0TWH6ntnbw.facebook


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz